Każde pokolenie w każdym społeczeństwie musi walczyć o demokrację wciąż od nowa – podkreślono we wspólnym wideoprzesłaniu węgierskiej opozycji z okazji święta narodowego 15 marca, upamiętniającego wybuch rewolucji węgierskiej 1848 r.
„Ostatnie 173 lata pokazują, że o demokracje każde pokolenie w każdym społeczeństwie musi walczyć wciąż od nowa” – oznajmiła współprzewodnicząca Węgierskiej Partii Socjalistycznej Agnes Kunhalmi.
Współprzewodniczący partii Polityka Może Być Inna Mate Kanasz-Nagy zaznaczył, że młodzież w 1848 r. także wiedziała, że jeśli naród nie jest wolny, nie liczą się różnice między walczącymi o wolność. „Nasze zadanie jest takie samo jak ich. Odłożyć na bok drobne spory i różnice zdań i wspólnie, w skoordynowany sposób podjąć rękawicę, którą rzuciła nam władza” – powiedział.
Marton Gyoengyoesi z Jobbiku zaznaczył natomiast: „My też nie będziemy wolni, jeśli nie ma niezależnego wymiaru sprawiedliwości, prokuratury i policji”.
Opozycyjny burmistrz Budapesztu Gergely Karacsony zaznaczył natomiast w nagraniu wideo z okazji święta, że w kraju potrzebne są tak głębokie zmiany, że można je nazwać rewolucyjnymi. „Tego teraz potrzebujemy, rewolucji, ale nie takiej, gdzie podpala się śmietniki i używa przemocy, tylko rewolucji łagodnej” – oznajmił. Dodał, że kraj podzielił się na dwie części i zamiast słowa „albo” częściej należałoby używać spójnika „i”.
Powstanie węgierskie z lat 1848-1849 było wymierzone w absolutystyczne rządy Habsburgów. Węgrzy domagali się m.in. wolności prasy i zniesienia cenzury, swobód obywatelskich i równouprawnienia wyznań religijnych, niezależnego od Wiednia rządu oraz wycofania z kraju obcych wojsk. W walkach po stronie węgierskiej brali udział Polacy, m.in. generał Józef Bem, który dowodził wojskami węgierskimi w Siedmiogrodzie i Banacie.
W tym roku nie odbyły się żadne publiczne obchody święta narodowego 15 marca ze względu na gwałtowny wzrost liczby zakażeń koronawirusem podczas trzeciej fali epidemii.